W ilości posiadanych rzeczy jestem minimalistką i mocno przerażała mnie wizja, w której – wraz z przyjściem na świat dziecka (albo nawet już chwilę przed) – utonę pod stertą gadżetów, a nasza wspólna przestrzeń zamieni się w graciarnię.
1.MUST-HAVES dla noworodka
Gniazdko – w pierwszych miesiącach byliśmy heavy-userami tego wynalazku. W nocy wkładaliśmy je do łóżka, bo dziecko spało z nami (a baliśmy się ją przygnieść), a w dzień leżało wszędzie tam, gdzie byliśmy my – na kanapie albo na podłodze w kuchni. Dostałam je w prezencie od La Millou w komplecie z bambusowym otulaczem i z obu rzeczy byłam bardzo zadowolona.
Zamiast Chusteczek nawilżanych – ciepła woda i rolka ręczników bawełnianych. To rozwiązanie sprawdziło mi się z wielu powodów: ochrona delikatnej skóry i śluzówki przed chemią (to takie ważne szczególnie u dziewczynek), oszczędność $, a przede wszystkim kwestia dotyku. O ile przyjemniejszy jest dotyk ciepłego ręcznika, niż lodowatej chusteczki, prawda? (nie wierzysz, to sprawdź na swoich miejscach intymnych, albo na brzuchu :))
Butelka termiczna sprawdziła się jako rezerwuar cieplej wody: do moczenia chusteczek i do popijania dla mnie przy karmieniu.
Zielony Alantan – poleciła nam go położna. Przy każdej zmianie pieluszki zabezpieczaliśmy tak teren. Nigdy nie było odparzeń, nawet w najbardziej upalne dni.
Chusta kółkowa – mieszkamy na 6. piętrze bez windy, dlatego chusta okazała się absolutnym must have przy wychodzeniu z domu z noworodkiem, oraz przy wizytach u lekarzy (w lockdownie z dzieckiem mógł wchodzić tylko 1 rodzic) . Szybka w zakładaniu i zdejmowaniu oraz dobrze podtrzymująca dziecko. Dobrze sprawdziła mi się chusta marki Luna Dream.
Ręcznik z dużym kapturem – nie wierzyłam, ale naprawdę się przydał. Noworodki marzną po kąpieli w ultraekspresowym tempie.
Te same naturalne kosmetyki dla mamy i noworodka – na rynku jest ogromny wybór, szczególnie warte polecenia są takie z probiotykiem, np. od Naturativ.
NIE przydały nam się:
wanienka (wanna super zdała egzamin)
przewijak (przewijaliśmy wszędzie, najczęściej na kanapie)
łóżeczko (Baby Yoda spała z nami, najpierw w gniazdku, a potem już bez)
bujaczek (to niezdrowa pozycja dla dziecka. Sprawdziło się gniazdko albo mata na podłodze)
kosz Mojżesza – żadna matka po porodzie nie powinna tego dźwigać!
niedrapki – dziecko od urodzenia potrzebuje dotykać twarzy, paznokcie noworodka są mięciutkie i się kruszą, a ewentualne zadrapania wystarczy posmarować mlekiem z piersi (w ogóle mleko to cudowny eliksir na wszystkie rany i na zwiększenie odporności. Polecam też zakraplać je do noska przynajmniej raz dziennie takim zakraplaczem z apteki)
chusteczki nawilżane (patrz wyżej)
smoczek – nie zdecydowaliśmy się na niego i już tak zostało
2.MUST-HAVES dla mamy
Kompresy żelowe na piersi – to uratowało mi laktację! Walczyłam o mleko jak lwica. Każdorazowe rozgrzewanie piersi przed karmieniem (i pracą z laktatorem) bardzo pomogło. Podobnie jak zimne kompresy w stanach bólowych. To mój absolutny hit – można podgrzewać w kąpieli wodnej albo w mikrofalówce (jak ktoś ma), a schładzać w lodówce lub zamrażalniku.
Wielorazowe wkładki laktacyjne – bardzo pomocne i ekologiczne rozwiązanie. W woreczku są 2 komplety, więc na luzie nadążyłam z praniem. Wkładki i kompresy miałam od Lansinoh.
Szlafrok do karmienia i do wietrzenia. W pierwszych tygodniach to mój wiodący outfit. U mnie sprawdził się szlafrok od Yellow Meadow.
Poduszka do karmienia – okazała się megapomocna przy karmieniu i prawdopodobnie uratowała mi plecy. Swoją poduszkę-kurę mam z LaMillou
Krem BBB – bo potrzebowałam jednego ekspresowego kosmetyku, dzięki któremu poczuję się zadbana.
Podnóżek toaletowy – i dla mam i dla ojców, zawsze i wszędzie (z zwłaszcza kiedy parcie jest szczególnie nie wskazane, np po porodzie) pomaga utrzymać fizjologiczną pozycję kuczną.
Suplementy – zestaw na wsparcie wypadających garściami włosów oraz kolagen na lepsze gojenie rozciągniętej kresy białej. Bardzo ważne przy karmieniu są też kwasy tłuszczowe DHA i EPA.
Catering – idealny dla samotnych, początkujących rodziców bez pomocy. Polecam to rozwiązanie, przynajmniej na czas połogu, kiedy pełnowartościowe posiłki są takie ważne, a tak niewiele jest czasu na gotowanie. W tym okresie bardzo wsparło nas Nice To Fit You (i było pyszka).
3. MUST-HAVES dla niemowlaka
…czyli na cały pierwszy rok razem
Kołyska Memola – totalnie żałuję, że nie miałam tego cudeńka od pierwszych dni! na temat dobrodziejstw kołysania napisano całe tomiszcza (w superskrócie: jest nabardziej naturalne dla noworodka, a dla starszych dzieci wspiera zmysł czucia głębokiego, równowagę i stabilizację centralną. Mój artykuł o kołysaniu znajdziesz tutaj). Baby Yoda traktuje memolę jak swoją bezpieczna przestrzeń, śpiulkolot, składzik na ulubione gadżety, huśtawkę i kącik do zabawy. Plusem jest to, że kołyska rośnie i zmienia się wraz z dzieckiem i wiem, że będzie nam służyć w kolejnych latach.
Wałek do jogi z naturalną łuską – sprawdza się jako idealny ogranicznik i zapora dla małego dziecka, potem jako bodziec do wspinania i pokonywania przeszkód (przy nauce pełzania/czworakowania), a dla mamy to ulga dla pleców. Uwielbiam się na nim kłaść i otwierać klatkę piersiową. Mój wałek jest z I Love Grain (z kodem NINJA15 mamy tam 15% zniżki)
Piłeczka do rolowania – dla dziecka to sensoryczna zabawka, a dla mamy ulga dla barków, pośladków, mostka i stóp. Swoją z Blackroll roluję właściwie wszystko.
Mata do jogi – dla mamy do ćwiczenia obolałych pleców i barków, a dla dziecka do nauki pełzania/czworakowania. Im trudniejszy poślizg, tym lepiej (dlatego maty z mikrofibrą nie bardzo się nadają). U mnie najlepiej sprawdziły się kauczukowa, oraz z powłoką z poliuretanu (z kodem NINJA mamy -15% w Moonholi)
Książeczki – u nas hitem są seria Raz Dwa Trzy autorstwa Asi Bartosik oraz książeczka sensoryczna Na Wsi.
Tripp Trapp – lubię rzeczy dobrze zaprojektowane i ponadczasowe, a to krzesełko posłuży nam tak długo jak Memola.
Śliniako-Blat Tidy Tot – to odkrycie, które uratowało naszą białą i niepraktyczną podłogę w kuchni: to gigantyczny blat – nakładka na krzesełko do karmienia z dopinanym na rzep śliniakiem. Wszystko zmywalne pod prysznicem. Kupiłam go przy okazji, a okazał się skarbem. Polecam przy BLW.
Ścięty Kubeczek Doidy Cup – bardzo praktyczny do nauki samodzielnego picia. Dzięki ściętemu kształtowy Baby Yoda mniej rozlewa i lepiej ogarnia samodzielne picie (lub raczej samodzielne rozlewanie…). Z czasem dokupiliśmy też kubek Reflo Cup i dziecko pije z kubka lub termosu jak złoto – nigdy nie był potrzebny bidon.
Gryzak kauczukowy brokuł – właściwie nie powinien się tu znaleźć, bo kupiłam go dla siebie. Wszyscy się śmiali, że dziecko na pewno się nie zainteresuje. Okazało się że Baby Yoda bardzo lubi się nim bawić (choć oczywiście można by się bez niego obejść i znalazł się w tym rankingu ze względów sentymentalnych). I lubi jeść brokuły. Przypadek..? hehe;) Mam go ze sklepu Hlonda6.
W 1. ROKU ŻYCIA NIE przydały nam się:
Chodzik, pchacz – fizjoterapeuci mówią stanowcze nie.
Nocnik – pierwszy rok życia to zdecydowanie za wcześnie na odpieluchowanie.
Grające i szumiące zabawki – bo jesteśmy z mężem wysokowrażliwi. Za to dużo bawimy się z dzieckem książeczkami w naśladowanie dźwięków.
Buty – zgodnie z zaleceniami fizjoterapeutów, póki się da, Baby Yoda będzie chodzić boso