Ilość bodźców, na które jesteśmy narażani każdego dnia, dramatycznie wzrasta, a nasz ukształtowany w świecie naturalnym układ nerwowy nie bardzo sobie z tym radzi… Jak sobie pomóc?
Układ nerwowy człowieka ewoluował przez tysiące lat, w warunkach zupełnie odmiennych, niż te, które znamy ze swojej codzienności.
Homo Sapiens musieli walczyć o przetrwanie w środowisku naturalnym, co wymagało przede wszystkim wyczulenia układu nerwowego na bodźce – głównie wzrokowe i słuchowe – związane ze zdobywaniem pożywienia, a także z ochroną przed niebezpieczeństwem (takim jak ruchy i dźwięki świadczące o obecności drapieżników czy zagrożenia ze strony innych ludzi).
Dosłownie – a nie w przenośni – jesteśmy stworzeni do tego, żeby patrzeć jak rośnie trawa, ruszają się liście i płyną chmury. To nasze dziedzictwo, głęboko wpisane w DNA.
Układ nerwowy Homo Sapiens jest przystosowany do szybkiej reakcji na zagrożenie/wyzwanie i szybkiego powrotu do stanu spoczynku, gdy wyzwanie/zagrożenie zniknęło.
Współcześnie, każdego dnia jesteśmy narażeni na ogromną ilość bodźców, które wpływają na nasz układ nerwowy: od ekranów telewizorów, komputerów i smartfonów, przez hałas uliczny, po natłok informacji, które codziennie przetwarzamy. Ilość informacji wzrokowych i słuchowych każdego dnia jest większa, niż kiedykolwiek w historii naszego gatunku (przy jednoczesnym deficycie zróżnicowanych informacji dotykowych).
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że bodźce zwiastujące wyzwanie/zagrożenie towarzyszą nam już niemal cały czas. A to utrudnia lub uniemożliwia ciału przełączenie się w tryb spoczynku i regeneracji.
Taki, utrzymujący się stan rzeczy może prowadzić do różnego rodzaju problemów zdrowotnych, od „zwykłego” przeciążenia nadmiarem bodźców (a w konsekwencji do uczucia zmęczenia, bólu głowy czy też bezsenności/ kiepskiego snu), po poważne choroby cywilizacyjne, związane z przewlekłym nadmiarem stresu (choroby serca, nadciśnienie, cukrzyca, problemy z układem trawiennym, zaburzenia nastoju, depresja, stany lękowe, czy też zaburzenia poznawcze związane z uwagą i pamięcią).
Jak sobie pomóc?
Kiedy – z różnych powodów – zdobycze cywilizacji, ze śmieciowym jedzeniem i internetem na czele, są dla nas niemal nie do odparcia, to kluczowe jest świadome podjęcie wysiłku i przekierowanie uwagi na to, co trudniejsze i mniej atrakcyjne, ale uzdrawiające nasze zszargane nerwy.
Wielu badaczy (nie tylko hippisów, związanych z nauką o terapii przyrodniczej, ang. ecopsychology, ale również bardzo poważanych „gwiazd” nauki jak np. Andrew Huberman), wskazuje na to, że skoro jako gatunek kształtowaliśmy się w środowisku naturalnym, to dobrym pomysłem na ukojenie i regulację układu nerwowego jest spędzanie czasu w przyrodzie, z uwagą na tę przyrodę, BEZ urządzeń elektronicznych:
Oglądanie naturalnego światła słonecznego, a w szczególności wschodów i zachodów słońca reguluje nasz hormonalny rytm okołodobowy (cyrkadialny)
Patrzenie na zieleń, wodę i niebo – patrzenie na odległość, w szerokim planie i aktywizacja peryferyjnego obszaru widzenia: pozytywnie wpływa na zdrowie oczu i sprzyja wyciszaniu współczulnej gałęzi autonomicznego układu nerwowego (tej odpowiedzialnej za „walcz-uciekaj”)
Przebywanie w miejscach wolnych od hałasu (ten artykuł z 2022 opublikowany w czasopiśmie „Enviromental International” szczegółowo opisuje jak ekspozycja na hałas, przede wszystkim pochodzący z ruchu drogowego, może wpływać na układ nerwowy centralny i mózg, przyczyniając się tym samym do zwiększonego ryzyka zaburzeń neuropsychiatrycznych, takich jak udar, demencja i spadek funkcji poznawczych, zaburzenia neurologiczne, depresja i zaburzenia lękowe, a także przyczynia się do chorób układu sercowo-naczyniowego)
Wdychanie zapachów łąki, lasu, morza, jeziora – węch to potężny zmysł, a firmy produkujące naturalne olejki eteryczne na wszystkie strony opisały korzyści płynące z ich regularnego wąchania 😉
Obserwacja pór roku: nauka odróżniania gatunków drzew, ptaków, śladów zwierząt, rodzajów chmur oraz tego, kiedy kwitną i owocują różne rośliny – koi, pomaga zwolnić, uczy cierpliwości i zwiększa uważność
Fizyczna praca w przyrodzie/ogrodzie i angażowanie zmysłu dotyku: zbierane kwiatów, drewna, jagód, grzybów, zrywanie owoców, wspinanie się na góry, pagórki, drzewa, wiszenie na gałęziach, przedzieranie się przez las, przeskakiwanie strumieni, budowanie szałasów, tam, ogrodzeń, przenoszenie, ciągnięcie i pchanie, grabienie, kopanie, brodzenie i pływanie… Masz to jeszcze w ogóle na swojej liście aktywności?
O fizycznym aspekcie naszego (nie)przystosowania do cywilizacji piszę m. in. w tym artykule.
Bardzo jestem ciekawa czy powyższa lista budzi w Tobie tęsknotę czy dyskomfort.
W każdym razie – jeśli nie pamiętasz kiedy ostatnio nurkowała_eś w przyrodzie – warto zrobić to dla swojego zdrowia.
Być może zechcesz spróbować ze mną na campie (dla dorosłych lub dla rodzin)?