Najważniejsze pytanie, które mózg zadaje bez ustanku, skanując rzeczywistość to: CZY JESTEM BEZPIECZNY_A?
Za fundamentalne przetrwanie i fundamentalne radzenie sobie ze stresem i napięciem odpowiedzialne są struktury leżące nomen-omen w fundamentach naszego mózgu.
Jeśli międzymózgowie i pień mózgu (bo o nich mowa) oceniają: “Nie jestem bezpieczna_y!” – skupią się na przetrwaniu.
I wówczas wszystkie “wyższe” funkcje układu nerwowego, takie jak np. zdolność skupienia uwagi, kojarzenia i przywoływania faktów, rozumienia nowych treści, kreatywność, rozwój intelektualny i ruchowy, czy też Twój komfort emocjonalny pójdą w odstawkę – bo mózg jest zorganizowany w sposób hierarchiczny i to najniższe partie mózgu, jak korzenie drzewa, decydują o tym czy to, co jest położone wyżej rozkwita, czy też działa w ograniczonym stopniu.
Yesss, smutna prawda o najniższych partiach mózgu jest taka, że nie są “zainteresowane” tym czy jesteś szczęśliwy_a i czy żyjesz pełnią życia. Ich funkcją jest zapewnienie Ci przetrwania. I często robią to w bardzo nieprzyjemny sposób.
Najczęściej – upraszając – jesteś bezpieczna_y kiedy leżysz, nie ruszasz się (albo ruszasz się niewiele), prawda?
Dlatego w repertuarze interwencji mających zapewnić nam bezpieczeństwo z punktu widzenia “instynktownych” (poza-świadomych) obszarów mózgu jest wszystko, co Cię unieruchomi i być może skłoni do BEZPIECZNEGO leżenia.
Oto kilka przykładów:
- zawroty głowy
- nudności
- zaburzenia równowagi (niewyjaśnionej przyczyny wg Twojego neurologa)
- szumy uszne
- przewlekły ból (taki, o którym Twój fizjo mówi, że jest “ze stresu”, a nie z uszkodzenia tkanek)
- migreny i bóle głowy niewiadomego pochodzenia
- bardzo duża sztywność ciała
- senność
Oczywiście wszystkie powyższe dolegliwości mogą mieć również inne pochodzenie. Mogą być objawem poważnej choroby lub kontuzji. Ale jeśli pojawiają się mimo tego, że Twoi lekarze i fizjoterapeuci mówią, że teoretycznie wszystko powinno być ok – to wówczas wielce prawdopodobne, że to Twój mózg ocenia, że jesteś w niebezpieczeństwie i w bezwzględny sposób próbuje Cię ochronić.
Podejmij decyzję czy chcesz pracować nad relacją z przyrodą (być może wiedząc już co-nieco o korzyściach będzie Ci łatwiej. Ale przecież nic nie musisz! Ostatecznie Twoim celem jest dobre życie, a nie robienie tego, co sugerują inni).
Jakie jest rozwiązanie?
Sposobów, w jaki możemy sobie pomóc jest na szczęście całkiem sporo, a dziś chciałabym przypomnieć Ci o jednym, bardzo prostym i zarazem potężnym narzędziu do pracy z układem nerwowym, jakim jest DOTYK.
Chciałabym zaprosić Cię do odkrycia dotyku na nowo – nie tylko w charakterze sposobu na przyjemność lub podstawowe zabiegi pielęgnacyjne, ale jako narzędzie do zmiany mózgu. Dotykiem bowiem zmniejszamy dla mózgu poczucie zagrożenia.
A dzięki temu możemy zredukować objawy z powyższej listy nieprzyjemności, zredukować stres i napięcie, poprawić nastrój, polepszyć jakość ruchu i podnieść koncentrację.
Jak się dotykać?
Jak najczęściej! Szczególnie kiedy dostrzegasz u siebie dyskomfort związany ze stresem.
Gdzie się dotykać?
Najlepsza inwestycja pod względem zainwestowanego czasu i energii to obszary bogate w stawy – dłonie, stopy i kręgosłup piersiowy wraz z żebrami, a także obszary, które zajmują dużo miejsca w korze czuciowej, czyli usta i twarz.
W tych rejonach jest więcej mechanoreceptorów i informacje płynące do mózgu są “mocniejsze” w przekazie.
To dlatego w moim kursie COMFORT YOGA ukierunkowanym na odprężenie i obniżenie stresu wprowadzam tyle dotyku, oraz ćwiczeń angażujących obszary bogate w stawy oraz twarz.
Mam nadzieję, że z tą wiedzą (wprowadzoną w życie!) szybko poczujesz różnicę w samopoczuciu i że dotykanie ciała wejdzie Ci w nawyk.