O ŚCIEŻCE JOGI. Czyli 16 (+1) praktycznych lekcji płynących z doświadczenia

Co się dzieje, pomiędzy tym, gdy pierwszy raz stoimy na macie, aż do momentu, kiedy zaczynamy uczyć innych..? Wiem, że to trochę w stylu Paulo Coelho, ale naprawdę lubię myśleć o swojej praktyce, jak o podroży. I w dodatku zaliczam się do tej grupy jogicznych  podróżników, których destynacje często ulegały zmianie, którzy wątpią, marudzą, wiercą się i zdarzało im się wsiąść w niewłaściwy pociąg.

Po tylu latach z jogą ciągle czuję się na tej ścieżce całkiem świeżo i z ekscytacją czekam na to, co za rogiem. Jeśli to czytasz, to najpewniej Ty jesteś już w swojej własnej podróży, albo o krok przed jej rozpoczęciem. Nie dam Ci gotowej mapy, ale mogę opowiedzieć Ci o swojej ścieżce i o ważnych lekcjach, które pojawiły się po drodze. Może Ci się przydadzą?

Zacznijmy więc od początku…

Mam 7 lat i pierwszy raz siadam do medytacjiWujek Tomek przywozi z USA pozytywne myślenie, wizualizację i wschodnią duchowość. Moja mama wchodzi w to jak w masło – a ja oczywiście razem z nią. To czas kaset motywacyjnych i pierwszych książek o mocy afirmacji. „Ja Basia zasługuję na wszystko, co najlepsze w życiu”. Proste! A co najlepsze – odkrywam, że dzięki wizualizacji świetnie radzę sobie w szkole. Oto moja pierwsza lekcja:

1.TO JAK MYŚLĘ MA ZNACZENIE. ROŚNIE TO, CZEMU POŚWIĘCAM UWAGĘ.

Mam 12 lat i po długiej chorobie umiera mój tato. Pozytywne myślenie całkowicie zawiodło. Moje poczucie bezpieczeństwa legło w gruzach.  W dodatku zamieniam się właśnie w kobietę – nie cierpię swojego nowego ciała i nie rozumiem świata. A świat nie rozumie mnie. Jestem samotna, a pisanie afirmacji wcale nie przynosi ulgi. Moja lekcja numer dwa brzmi:

2.NIE WIERZ W DROGI NA SKRÓTY I OBIETNICE SZYBKICH EFEKTÓW. NIE MA NIC PEWNEGO. UCZ SIĘ POLEGAĆ NA SOBIE.

Ogromną radość daje mi spędzanie czasu w przyrodzie i ze zwierzętami. Nasze mieszkanie w bloku to mały zwierzyniec: mam 2 psy, 2 koty, 6 szynszyli i żółwia. W przyrodzie odnajduję duchowość, sens i uczę się, że śmierć jest naturalną częścią życia. Codziennie wieczorem przypominam sobie rzeczy, za które jestem wdzięczna.

3.ZNAJDŹ TO, CO CIĘ BUDUJE, REGENERUJE I CO DAJE CI RADOŚĆ. OTACZAJ SIĘ TYM. CZERP Z TEGO ENERGIĘ, ZWŁASZCZA W TRUDNYCH MOMENTACH.

Mam 14 lat i grozi mi operacja kręgosłupa. Skolioza, którą mam od dzieciństwa mocno się pogłębia. Lekarz mówi, że będę mieć garba (Ja i garb..?! NO WAY!). Mama próbuje wszystkiego, żeby mnie ratować i tak trafiam do praktyka metody Feldenkraisa. Zabiegi przynoszą fantastyczne efekty. Ortopeda zmienia zdanie: nie będzie operacji. Za to dostaję zalecenie, żeby ćwiczyć jogę. Lekcja:

4.SZUKAJ ROZWIĄZAŃ. SKUTECZNOŚĆ JEST MIARĄ PRAWDY. I DOPÓKI ODDYCHASZ – NIE JEST ZA PÓŹNO.

Małe miasto. Lata 90. O nauczycielu jogi mogę pomarzyć, ale w prezencie dostaję książkę z asanami i zestawem pranayam. Ćwiczenia są ok, choć zakresy w pozycjach prezentowanych przez modeli na zdjęciach są nieosiągalne. Ćwiczę trochę na oślep i czasem robię sobie krzywdę, ale uczę się swojego ciała i ostatecznie czuję się coraz lepiej. A moim ogromnym odkryciem jest praca z oddechem! Dowiaduję się jak oddychając w określony sposób mogę się pobudzić, lub uspokoić. A co najważniejsze: rozluźnić moje napięte plecy! Poza tym czuję się totalnie cool. Nie jem mięsa, ubieram się jak hippiska i ćwiczę jogę. Jestem taka alternatywna!

5.NIE BÓJ SIĘ PRÓBOWAĆ I POPEŁNIAĆ BŁĘDÓW – W KOŃCU ODKRYJESZ CO DLA CIEBIE DZIAŁA.

Do liceum przenoszę się do Krakowa. Spełniam swoje wielkie marzenie i kupuję karnet na jogę, oraz swoją pierwszą profesjonalną matę. Czuję, że uczestniczę w czymś doniosłym, kiedy na początku zajęć śpiewamy inwokację do Patanjalego (szkoda, że nikt nie tłumaczy kim jest Patanjali, a ja boję się zapytać. W ogóle nikt nigdy o nic nie pyta, a uczniowie nie rozmawiają ze sobą. Ani z nauczycielem). Nie wolno się śmiać. 

Atmosfera na zajęciach jest bardzo poważna. Nauczyciel zalewa nas mnóstwem komend i często poprawia. Mam poczucie, że wszystko robię źle i czuję się w obowiązku dopasować moje asymetryczne ciało do standardów idealnej pozycji. Często czuję się beznadziejna i mam wyrzuty sumienia. Budzi się we mnie wewnętrzny krytyk. W ciągu kolejnych lat moja relacja z własnym ciałem zaczyna polegać na wytykaniu mu niedoskonałości i niedomagań.

Ciągle się koryguję. Wracam do medytacji, ale teraz karcę się surowo za każdy spadek koncentracji. Dużo śpię. Mało się śmieję. Kilka razy w tygodniu chodzę na jogę, intensywnie pracuję, ale wszystko czego się uczę to doskonalenie pozycji. 

Moje ciało jest podejrzanie sztywne. A joga wydaje się wielką, niezgłębioną tajemnicą, do której dostęp mają tylko nieliczni. Co jakiś czas tracę poczucie sensu i rezygnuję z zajęć, ale zawsze wracam. Jestem tą wiecznie początkującą.

6.NIE IGNORUJ GŁOSU SWOJEGO CIAŁA. TWOJA GŁOWA NIGDY NIE WIE LEPIEJ I NIE UDA JEJ SIĘ NARZUCIĆ SWOJEJ WOLI. W KAŻDYM RAZIE NIE NA DŁUGO.

No i się posypało. Na całej linii. Mam takie napięcia w plecach, że nie jestem w stanie ćwiczyć. Wszystko mnie boli. Pocieszam się jedzeniem. Tyję. I oczywiście czuję się winna. Porzucam na dobre jogę, która kojarzy mi się z wojskową dyscypliną. Postanawiam wprowadzić w życiu trochę luzu. 

No dobra – mnóstwo luzu. Zajmuję się podróżami, pisaniem, studiuję animację kultury i sztuki piękne, przeprowadzam się w rożne miejsca. Żyję chwilą i pławię się w beztrosce i braku zobowiązań. Jestem obywatelem świata. Mogę mieszkać w Europie, w Maroku, na wsi, albo w mieście. 

Sęk w tym, że nie bardzo wiem co mam z sobą robić i czuję, że brakuje mi poczucia sensu i celowości moich działań. Lekcja z tego etapu mojego życia to:

7.CZASEM, ŻEBY ODZYSKAĆ RÓWNOWAGĘ, MUSIMY NA CHWILĘ PRZECHYLIĆ SIĘ MOCNO W PRZECIWNĄ STRONĘ.

Pewnego dnia wyjmuję matę z dna szafy i zaczynam ćwiczyć asany. Sama, w domu. Moje ciało pamięta ruchy i sprawia mu to ogromną przyjemność. Jest też zaskakująco miękkie! Wracam do praktyki i cieszę się nią jak nigdy dotąd. Kupuję książki o jodze. Chodzę na wykłady z Tradycji Jogi na uniwersytecie. Odkurzam stary atlas anatomiczny. Fantastycznie się bawię!

8.BAW SIĘ SWOJA PRAKTYKĄ! UCZ SIĘ PRZEZ ZABAWĘ.

Chcę wrócić do jogi. Chcę się uczyć. Potrzebuję nauczyciela. Ale na samą myśl o zajęciach jogi sprzed lat mam gęsią skórkę. Pewnego dnia trafiam na bloga Maćka Wieloboba. Facet ma solidną wiedzę. Ma też własne zdanie. Nie boi się krytyki. Ma poczucie humoru. I uczy jakiegoś dziwnego stylu jogi, w którym najważniejszy jest oddech. Tak! Tego szukam! Wysyłam maila, a Maciek zaprasza mnie na zajęcia. Dla zaawansowanych. (Advanced?! Mnie?!)

9.KIEDY CZEGOŚ BARDZO CHCESZ I MASZ TO DOSTAĆ, WSZECHŚWIAT CI SPRZYJA.

10…ALE TEŻ TROCHĘ CIĘ SPRAWDZA.

Kiedy jadę do Maćka na swoje pierwsze zajęcia, zaczyna się oberwanie chmury – ulice zamieniają się w rzeki, moje auto gaśnie, a ja staję przed wyborem: przeczekać burzę i spóźnić się na zajęcia, czy dotrzeć na czas przemoczona do suchej nitki. Ogarniają mnie wzniosłe myśli o tym, że to na pewno życiowy egzamin, z tego, jak bardzo mi zależy. Oczywiście zależy mi BARDZO. Zdejmuję buty i biegnę. Kiedy docieram na miejsce, drzwi otwiera Maciek. Zdyszana patrzę na niego i mówię: „Mam nadzieję, że lekcje z Tobą będą tego warte!”. On patrzy na mnie i mówi: „Ja też. Ale teraz musisz mi wybaczyć, bo przez ulewę wybiło kanalizację i ratujemy pomoce do jogi przed zalaniem wodą z klozetu. ” To jedna z moich najważniejszych lekcji:

11.WAŻNIEJSZE OD TEGO, CO ROBIMY NA MACIE, JEST TO, CO ROBIMY W ŻYCIU CODZIENNYM. PORZUĆ PATOS, ZEJDŹ NA ZIEMIĘ I ZRÓB TO, CO JEST DO ZROBIENIA.

Hurrra! Zostaję przyjęta na kurs nauczycielski. Czuję się totalnie swobodnie i mam poczucie, że chłonę wiedzę w zawrotnym tempie. Po raz pierwszy na zajęciach jogi zanoszę się od śmiechu, nie boję się powiedzieć, że czegoś nie rozumiem i poprosić o wyjaśnienie. Czuję, że swobodnie mogę się wyrazić, gdy mnie coś boli lub uwiera. I – co najważniejsze – po raz pierwszy robię wiele trudnych, wyzwaniowych asan. To dlatego, że mój Nauczyciel we mnie wierzy, a ja mu ufam. Dzięki temu z czasem uczę się ufać samej sobie.

12.ZNAJDŹ NAUCZYCIELA, PRZY KTÓRYM CZUJESZ SIĘ SWOBODNIE I BEZPIECZNIE. JEDNAK NIE POLEGAJ NA NIKIM BARDZIEJ, NIŻ NA SOBIE.

Niemal natychmiast po moim powrocie do jogi pojawiają się chętni na lekcje ze mną. Nie czuję się gotowa, ale zbieram się na odwagę, żeby o tym pogadać. Słyszę, że nauczyciel jest gotowy wtedy, gdy pojawia się uczeń. Zaczynam więc uczyć pod superwizją. Jest cudownie!!!! Moja lekcja:

13.JEŚLI BĘDZIEMY CZEKAĆ NA TO, ŻE POCZUJEMY SIĘ GOTOWI, TO NIGDY NIE ZACZNIEMY.

Uczę jak szalona. Mam lekcje indywidualne, w tygodniu prowadzę kursy, a w weekendy warsztaty. Uwielbiam swoją pracę! Tylko pewnego dnia ogarnia mnie takie dziwne zmęczenie i otępienie, które nie chce sobie pójść. Wszystko budzi dużo mniej entuzjazmu. Wszystko wymaga ode mnie dużo więcej energii. Czuję, że się wypalam. W trakcie superwizji do porządku przywołują mnie dwa pytania: Jak wygląda Twoja praktyka własna? Kiedy ostatnio miałaś wolne? Nowa lekcja brzmi:

14.PAMIĘTAJ, ŻE PRACUJESZ SOBĄ. DBAJ O SIEBIE, ŻEBY MIEĆ CZYM SIĘ DZIELIĆ Z INNYMI. PILNUJ WŁASNEJ PRAKTYKI. ODPOCZYWAJ.

Kurs nauczycielski trwa dobrych kilka lat. W tym czasie oświadczam jak ciało, oddech i emocje są z sobą połączone. Im więcej praktykuję, tym bardziej czuję, że asany mi nie wystarczają. A czasem wydają mi się zupełnie nie na miejscu. 

Zajmuję się tańcem. Chodzę na psychoterapię. Poważnie zastanawiam się nad podjęciem studiów z psychologii, uczę się anatomii i czytam o podwięziach i o pamięci ciała. Coraz mniej czasu spędzam na macie. Pewnego dnia stwierdzam, że jednak nie mogę zostać nauczycielem jogi, bo prawie nie praktykuję asan. 

W rozmowie zamiast słów dezaprobaty i rozczarowania, słyszę, że asany to przecież tylko jedno z narzędzi jogi i że moim obowiązkiem jako nauczyciela jest poznawać inne narzędzia, które służą celowi jogi – wprowadzaniu trwałych zmian na lepsze. I kolejna ważna lekcja:

15.JOGA JEST ŻYWA. NIE BÓJ SIĘ ZADAWAĆ PYTAŃ I WĄTPIĆ. ROZWIJAJ SAMODZIELNOŚĆ. UCZ SIĘ NOWYCH NARZĘDZI – NIE POPRZESTAWAJ NA JEDNYM TYLKO DLATEGO, ŻE JE DOBRZE ZNASZ I ŻE POWSZECHNIE JOGA KOJARZY SIĘ Z MATĄ.

W chwili kiedy piszę ten tekst jestem tutaj: mam 30 lat. Mam swoją szkołę w Warszawie. Studiuję wymarzoną psychologię kliniczną. W tygodniu prowadzę zajęcia, w weekendy chodzę na wykłady. Robię badania. Szkolę nowych nauczycieli. Piszę. Te wszystkie dotychczasowe lekcje, o których Ci opowiedziałam są dla mnie na wagę złota, bo dzięki nim lepiej rozumiem siebie i swoich uczniów. Mają wartość, bo mogę  się nimi dzielić. I trzymać kciuki za to, że być może dzięki temu Ty zaoszczędzisz sobie kilku błędów, które ja popełniłam. Choć i tak na pewno popełnisz własne błędy, a może nawet zwątpisz i całkiem zmienisz kierunek. I to właściwie najważniejsze, o czym chciałabym Ci napisać:

Zajmuję się tańcem. Chodzę na psychoterapię. Poważnie zastanawiam się nad podjęciem studiów z psychologii, uczę się anatomii i czytam o podwięziach i o pamięci ciała. Coraz mniej czasu spędzam na macie. Pewnego dnia stwierdzam, że jednak nie mogę zostać nauczycielem jogi, bo prawie nie praktykuję asan. 

W rozmowie zamiast słów dezaprobaty i rozczarowania, słyszę, że asany to przecież tylko jedno z narzędzi jogi i że moim obowiązkiem jako nauczyciela jest poznawać inne narzędzia, które służą celowi jogi – wprowadzaniu trwałych zmian na lepsze. I kolejna ważna lekcja:

16.TWOJE KRYZYSY SĄ DOWODEM NA TO, ŻE SIĘ ROZWIJASZ. WITAJ JE Z RADOŚCIĄ I PAMIĘTAJ, ŻE NAJCIEMNIEJ JEST ZAWSZE PRZED SAMYM ŚWITEM

i śmiej się dużo. Poczucie humoru potrafi czasem uratować życie!

POWIĄZANE ARTYKUŁY