Żaden ze mnie lingliwsta, ale bardzo interesuje mnie to, że coraz częściej w dyskusji o zdrowiu psychicznym i dobrostanie, wprowadza się rozróżnienie pomiędzy słowami: szczęście i zadowolenie (szczególnie w języku angielskim: happiness vs contentment).
Rzeczywiście, nietrudno zauważyć, że w kulturze popularnej szczęście stało się pewnego rodzaju towarem: czymś, co można poczuć „jeśli tylko zrobisz/ kupisz/ osiągniesz to-i-to”.
Tak pojmowane szczęście jest przeżyciem – euforii, która przychodzi wraz ze śmiechem, zabawą i podekscytowaniem. Wiąże się z zaspokojeniem naszych pragnień… przynajmniej do momentu, w którym pojawią się kolejne pragnienia. Bo za rogiem z całą pewnością czeka coś nowego i lepszego, niż to, kim jesteś i co masz – i za czym koniecznie trzeba pobiec i o co warto walczyć.
Na tym koncepcie: dążenia do szczęścia, jakby było przystankiem, punktem na mapie, zasadza się wszak cała ekonomia.
W obliczu takiego skrzywionego pojmowania szczęścia, coraz częściej w piśmiennictwie, czy wykładach poświęconych dobrostanowi, zdrowiu psychicznemu, miejsce szczęścia powoli zajmuje zadowolenie, rozumiane jako: długotrwałe uczucie, któremu towarzyszy spokój, wdzięczność i satysfakcja. Zadowolenie jest spokojniejsze, trwalsze i zdaje się mieć… mniej wyśrubowane standardy (bo skupia się na tym, co jest, a nie co mogłoby być).
Oczywiście problem nie leży w używaniu słów, tylko w znaczeniu jakie słowom nadajemy
Dlatego, może zechcesz wprowadzić do swojego życia element uważności i zrobić krótkie 3-stopniowe ćwiczenie, które pomoże Ci przyjrzeć się nie tylko temu jakie wartości są dla Ciebie ważne, ale też przede wszystkim: co one dokładnie dla Ciebie oznaczają, jak Ty je definiujesz (trochę tak, jak w coachingu, gdzie wszystkie cele muszą być SMART).
Wypisz maksymalnie 5 ważnych dla Ciebie wartości (np. miłość, spokój, szczęście bezpieczeństwo, niezależność, wspólnota, dobroć)
W drugim kroku przy każdej wartości napisz jej własną definicję (jedno, max. dwa zdania – co to słowo dla Ciebie oznacza, jak Ty je rozumiesz)
- Jeśli chcesz, możesz zhierarchizować swoje wartości, czyli ułożyć je wg stopnia ważności dla Ciebie.
Przypomnij sobie, co naprawdę Cię uszczęśliwia i ucz się rozpoznawać, kiedy doświadczasz długich okresów ciepłego, spokojnego zadowolenia (które trwają, nawet wtedy, gdy nie wszystko jest idealnie).
Ja oczywiście również – jak każdy homo sapiens – kocham przyspieszony puls i ekscytację na myśl o nadchodzącej nagrodzie. Rozumiem jednak pułapkę, jaka czyha na nas kiedy stawiamy znak równości pomiędzy doświadczaniem przyjemności a szczęściem, co do której są zarówno neuronauka, jak i nauki duchowe (więcej przeczytasz w tym artykule na moim blogu)
Z tego też powodu nauczyłam się wyżej cenić długotrwałe, głębokie i znaczące uczucie zadowolenia. Z zadowoleniem przychodzi poczucie sensu i celu, odporność oraz wytrwałość.