Dlaczego NIE WRÓCĘ do ciała sprzed ciąży?

Bardzo lubię internet, bo pozwala mi docierać do naprawdę wartościowych treści, poznawać świat i otwierać głowę.

Przy braku czujności wielokrotnie zdarzyło mi się wstawać od komputera (lub odkładać telefon) z poczuciem, że jestem nie dość dobra/ leniwa/ nieskuteczna lub po prostu beznadziejna – z różnych powodów: zarówno dotyczących mojej inteligencji, rozumowania, uczenia się, jak i wyglądu lub funkcji mojego ciała, takich jak siła, sprawność elastyczność, ilość lub rozmieszczenie tkanki tłuszczowej, albo szybkość regeneracji.

Jako świeżo upieczona mama, w tym wpisie chciałabym zająć się właśnie aspektem fizycznym i wiążącym się z nim wyzwaniami oraz wątpliwościami, jakie towarzyszyły mi w ciąży i w połogu

Teraz chyba cały instagram żyje wyglądem brzucha po ciąży” – pomyślałam przeglądając w aplikacji zakładkę „wyszukiwanie” (wystarczy kliknąć ikonę lupki, żeby algorytm podsuwał nam posty które mogą nas zainteresować). Im dłużej nosiłam Baby Yodę (a 9 miesięcy to sporo czasu), tym więcej wyświetlało mi się postów w temacie rodziny, macierzyństwa, a ZWŁASZCZA w temacie powrotu do formy po porodzie.

Mam wrażenie, że nie tylko żyjemy obecnie w świecie nierealnych oczekiwań odnośnie obrazu ciała oraz wyśrubowanych standardów dotyczących wyglądu, ale również, wzorem tego co obserwujemy w popkulturze, oczekujemy od siebie, że będziemy robić supertrudne rzeczy i jednocześnie osiągając je będziemy wyglądać i zachowywać się jakby nas nic nie kosztowały (tak jak blogerka, która z pefekcyjna fryzurą i makijażem trzyma na rękach noworodka, tak jak inna blogerka, która hardkorowo podróżuje dookoła świata, a na zdjęciach zawsze ma umyte włosy i nigdy nie ma spoconych pach, tak jak jeszcze inna blogerka, która kilkadziesiąt godzin porodzie z uśmiechem pokazuje się na zdjęciu z sali ćwiczeń, albo blogerka, która wrzuca zdjęcie brzucha po porodzie i wygląda on lepiej niż brzuchy setek kobiet, które nigdy nawet nie były w ciąży…).

Nie będę poświęcać tego tekstu odpowiedzi na pytanie „po co my kobiety sobie nawzajem to robimy?” bo odpowiedź zawiera się w słowach: bo się klika/sprzedaje.

Zaufałaś mi i czytasz ten tekst, więc jestem Ci winna odpowiedź na pytanie zawarte w tytule tego wpisu: dlaczego po porodzie nie wrócę do ciała sprzed ciąży? I dlaczego nie mam zamiaru marnować energii na dążenie do tego powrotu?

Moje ciało w ciągu 9 miesięcy przeszło przez ogromnie dużo zmian i sporo czasu zajęło mi, żeby nauczyć się z nimi funkcjonować (jak? przeczytasz w tym wpisie). Potem był poród – ogromny wysiłek całego organizmu, który w krótkim czasie znowu wszystko zmienił, zostawiając mnie z rozciągniętym we wszystkich warstwach, pustym brzuchem, który nagle nie wspiera kręgosłupa.

I teraz, po porodzie mam już Całkiem Nowe Ciało, które zmienia się dalej (i np. produkuje mleko).

W przyrodzie nie ma powrotów. Nie możemy cofnąć się ani o dzień i głęboko wierzę, że nie warto marnować na to czasu, ani pieniędzy…

Głęboko wierzę za to, że czegokolwiek doświadczyliśmy: ciąży, porodu, kontuzji, nagłego wzrostu lub utraty wagi, albo ciężkiej choroby, to możemy wyjść z tych doświadczeń dobrzy, piękni i silni, nawet lepsi, piękniejsi i silniejsi (komu nieobce są historie wzrostu potraumatycznego, ten wie o czym mówię) – ale na pewno nie tacy sami jak wcześniej.

Z tego też powodu nie mam zamiaru marnować ani jednego dnia na POWRÓT do formy. Skupiam się za to na budowaniu wspaniałej relacji zrozumienia, wdzięczności i zaufania z moim nowym ciałem.

Oto są moje złote sposoby na budowanie tej wspierającej relacji:

1. Uważnie dobieraj treści i profile jakie obserwujesz – jeśli wpędzają Cię w poczucie, że jesteś nie dość dobra, to dla własnego zdrowia psychicznego wciśnij unfollow

2. Zainteresuj się i postaraj się zgłębić temat, który Cię dręczy – im mniej wiemy na jakiś temat, tym wydaje się on nam prostszy i płytszy. Jednak wystarczy trochę pogrzebać, żeby oprócz czerni-bieli odsłoniły się przed nami odcienie szarości. W kwestii wyglądu brzucha po ciąży i funkcji mięśni dna miednicy polecam Ci na przykład instagramowy profil i bloga Gosi Włodarczyk, czyli @pani_fizjotrener , która robi świetna robotę i normalizuje temat.

3. Wykonaj wysiłek poznawczy – zamiast myśleć instagramowymi obrazami, spróbuj przeprowadzić z sobą wewnętrzny dialog z perspektywy życzliwego obserwatora.

Skoro nawet bogate gwiazdy popkultury jak Beyonce i Kim Kardashian mają cellulit, to może nie da się go pozbyć, nawet z pomocą najdroższego kremu albo zabiegu i po prostu warto się wyluzować…?

Zbadaj które przekonania są Twoje, a które bezkrytycznie przyjęłaś z popkultury i social mediów. Czasem nawet warto spotkać się z psychoterapeutą, który pomoże Ci znormalizować obraz i funkcje własnego ciała.

4. Skup się na funkcji zamiast na wyglądzie i pielęgnuj wdzięczność – zadbaj o to, żeby docenić swoje ciało za to, czego dokonało: zmieniło się i rozciągnęło żeby stworzyć i wynosić nowe życie. Nawet jeśli to trudne, codziennie dziękuj swojemu brzuchowi, plecom, nogom, piersiom, ramionom, układom odpornościowemu, hormonalnemu, krwionośnemu i oddechowemu za to, że się zmieniły na potrzeby projektu „ciąża”. Niedawno zdarzył się cud (który właśnie śpi lub płacze obok Ciebie kiedy to czytasz). Na czas połogu polecam Ci książki „Obsesja Piękna” oraz „Czwarty Trymestr Ciąży

5. Zatroszcz się o siebie – masuj się, dbaj o jedzenie, ćwicz, idź do specjalisty który zbada twoje dno miednicy, pomoże prawidłowo uruchomić mięśnie brzucha, nauczy oddychać, sprawdzi stopy i nauczy co zrobić, kiedy boli kręgosłup. otaczaj się życzliwymi, wspierającymi ludźmi, jeśli potrzebujesz to posłuchaj historii kobiet, które niedawno rodziły (jeśli nie masz koleżanek, które służą życzliwym wsparciem, to możesz zajrzeć np. na blog ladnebebe.pl, gdzie kobiety i ich historie oraz style życia są naprawdę RÓŻNORODNE. 

Mnie to bardzo pomaga, kiedy wkręcam sobie że może robię coś nie tak lub odstaję od normy. Wtedy dzięki rozmowom lub lekturze przypominam sobie, że to ja ustalam swoje normy).

POWIĄZANE ARTYKUŁY

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email